16 marca 2013

004. Kontakty z bliźnimi.

      Tekst zamieszczony poniżej znalazłam na starym laptopie - jest z przed 3 lat, miałam je dodać na starego bloga na onecie, jakiego wtedy prowadziłam... Notka nie jest kompletna, ale dodam ją tak jak się zachowała. Przedstawia moje życie towarzyskie, które juz wtedy było dość skąpe... No.

''Czasami,  gdy sobie rozmyślam, dochodzę do wniosku, że jestem zadowolona ze swojego życia towarzyskiego. Ale, gdyby spojrzeć na nie oczami osoby postronnej, to już całkiem inna sprawa... Bo jest beznadziejne. To tak, jakbym nie miała w ogóle tego życia towarzyskiego. Ogranicza się ono do mojej mateczki, psa, Narcyza, mamy Narcyza i od czasu do czasu Kaśki i jej ćpunów. Tyle.
Przeskanujmy to po kolei. Nawiązując do kontaktów z matkami, jestem całkowicie poważna. Z Kaśką i ćpunami również. No ale z Narcyzem bywa różnie. Nie wiem jak określić nasz związek. Jesteśmy przyjaciółmi? Hm... Jesteśmy na swój sposób, ale raczej z przyzwyczajenia, nie emocjonalnie. Tak było zawsze, zawsze razem, niczym brat i siostra, pierdolone bliźniaki które są od siebie uzależnione nawet jeśli mają ochotę od siebie odejść. Nie można tak po prostu przestać żyć razem. 
Kiedyś się równie mocno kochalismy, co przyjaźniliśmy. Ale to się zepsuło, chociaż cholera wie czemu wciąż ze sobą trwamy, razem spędzamy dnie, jemy razem, milczymy razem, śpimy w jednym łóżku. Tylko jesteśmy, bez słów, bez uczuć. To takie głupie, ale nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Z moją mamą jest przeróżnie - nie często bywam w domu (bo Narcyz), ale tęsknie za nią zawsze. Od czasu śmierci ojca bardzo sie zbliżyłyśmy, bardziej niż zawsze, a wydawało mi się, że bardziej nie można. Jest dobrą matką, a nawet jeśli nie, to i tak jest ok. A oto historia mojego lenistwa: któregoś dnia nie poszłam do szkoły, tak po prostu. O 10 budzi mnie mama. ''Madzia? Madzia, dlaczego nie poszłaś do szkołu?''.''Bo mi się nie chciało'' jęczę spod kołdry zgodnie z prawdą. ''Ale Madzia, musisz się uczyć.''.''Wiem mamo, idź sobie, chcę spać.'' drę się a ona dalej nademną sterczy. ''No Madzia, no...'' wzdycha, waha się, ale w końcu posłusznie wychodzi. I za 10 minut znowu wraca. ''Madzia, chcesz herbatki?''.''Nosz cholera jasna, dasz mi spać czy nie?!'' przez to, że jestem zaspana, wcale nie wydaje mi się, że przesadziłam. Mama widocznie też tak nie sądzi. ''Nie to nie.''  odpowiada i wychodzi. I znowu wraca. ''No Madzia, wstawaj, nudzi mi się samej! Chodź, porobimy coś razem...'' jęczy szarpiąc mi za kołdrę. ''To weź się połóż spać i tyle. Będzie spokój.'' Cisza. ''A wiesz, to jest nawet dobry pomysł.'' I kładzie się obok mnie. Problem solved.
Nasze wspólne życie było cudowne. Nie miałyśmy wielu zasad, a główna była taka, że robiłam wszystko na swoją odpowiedzialność. Wszystko co chciałam. Miałam wtedy jebane 15 lat, wróciłam do domu w nocy, najebana w sztok. Mama bez słowa odprowadziła mnie do łóżka, związała włosy, dała miskę i poszła spać. Tyle. O poranku, na dzień dobry przywitał mnie kawałek Master of Puppets Metallici na cały regulator i drąca się do piosenki, odkurzająca mama. Trzeba podkreślić, że muzyka zagłuszała odkurzacz... Tak, to było na tyle. Nic wiecej. To nie był rodzaj kary, po prostu moja mama jest wredna. Ale zasłużyłam. Zawsze zasługiwałam na tego rodzaju rzeczy, zawsze robiłam coś nie tak, ale nie mogłam powiedzieć ani jednego złego słowa. Z tym wiązała się nasza zasada. Na własną odpowiedzialność.''

      Chciałabym by te czasy powróciły, chciałabym jak cholera. Ale wątpię by cokolwiek z tamtych czasów powróciło. Teraz już jestem dorosła, nie ma szkoły, nie ma Narcyza... wróć, na swój sposób jest. Nie ma błogiego życia, nie łykam tabletek gdy tylko mam na to ochotę, nie mogę się opierdalać, psa zastrzelił sąsiad, Kaśka wyjechała - ale w sumie to wychodzi na dobre, mama już nigdy nie będzie tak naiwna jak wtedy, chociaż kocha mnie tak samo. Tęsknię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz